„Tango down – sejm.gov.pl”
Takimi oto słowami grupa hakerów oznajmiła atak na jedną ze stron naszego rządu, niedługo potem zaczęło ich padać coraz więcej.
O co tu jednak chodzi?
Wiem, że rzadko zamieszczam na tym blogu jakikolwiek wpis. Czasem odnoszę się do spraw osobistych, lecz kiedy indziej do spraw, które dotyczą każdego z nas. I właśnie przy tego typu wpisach staram się dbać o ich jakość, nie ilość. Jakość prezentowanych spostrzeżeń, przemyśleń i idei. Dlatego też ten wpis będzie wyjątkowo długi, mam nadzieję, że dotrwacie do końca.
Cofnijmy się do dnia 30 listopada 2010 roku. Na wniosek Szwecji Interpol wystawia za Julianem Assangem list gończy za domniemany gwałt i przestępstwa seksualne. Kim jest ów jegomość? Założycielem portalu WikiLeaks, który to udostępnia fragmenty dokumentów, rozmów i planów zarówno rządowych, jak i korporacji. WikiLeaks stara się wyciągać na wierzch wszystko, co ma być skrzętnie ukrywane przed opinią publiczną. Cała sprawa była owiana mgłą nieścisłości, a wiele osób dopatrywało się w tym nagonkę na Assange’a za jego działalność. Nie jest to człowiek święty, wywiady z jego współpracownikami ukazywały go jako człowieka o dość dyktaturalnej osobowości, który niezbyt lubił głosy sprzeciwu, a w pracy używał wojskowego żargonu, szczególnie do przywracania do pionu swoich podwładnych. Assange nie przyznał się jednak do stawianych mu zarzutów i 16 grudnia został osadzony w areszcie domowym.
Okazało się jednak, że pojawiły się osoby, które stanęły murem za założycielem WikiLeaks. Mimo, że istnieli już od 2003 roku, to właśnie wtedy po raz pierwszy zaprezentowali swoją siłę. Zorganizowana grupa, która sama siebie nazwała Anonymous. Niezwykle szybko zaczęły roznosić się wieści o działalności grupy, o operacjach jakich się podejmują, a były to kolejno (związane z Assangem i następne): Operacja Payback, Operacja Leakspin, Operacja Paperstorm, Operacja Black Face. Szybko został dostrzeżony charakter samej grupy, którą władze określiły jako cyberterrorystów. Do początku 2012 roku za członkami Anonymous FBI wydało ponad 50 listów gończych. To nie wszystko. W 2011 roku hakerzy ukradli 1 mln dolarów z amerykańskiego ośrodka Stratfor i, jak sami twierdzą, przekazali je na cele charytatywne, zamieszczając skany potwierdzeń przelewów z kont, którym przyporządkowane były karty kredytowe o wykradzionych numerach. Jednak rozgłos owej grupy wciąż rósł, okazało się że społeczeństwo wcale ich nie potępia, lepiej – ono zaczyna ich popierać. Wzrost zaufania do tej grupy może mieć związek z ich intencjami i ideologią, jaką prezentują. Owszem, mają swoją ideologię, mają swoje metody działania, zwolenników i znak rozpoznawczy, którym stała się maska Guya Fawkesa, połączona w większym stopniu z komiksem i filmem V for Vendetta, niż ideami, które prezentował Fawkes. Tak, chodzi tu o postać fikcyjną, która używała tej samej maski, walcząc z totalitarnym reżimem, oddziałując na świadomość społeczną i skupiając wokół siebie coraz więcej sprzymierzeńców, zwykłych obywateli, którzy po prostu mieli już dość. Właśnie na takiej zasadzie działa Anonymous. Nieznanych nikomu bohaterów działających w cybersprzestrzeni, ukrytych za siecią firewalli i walczących o wolność wypowiedzi. Jest to grupa, która pod względem strukturalnym jest wprost fantastyczna, organizacja w niej ma charakter horyzontalny, co znaczy że nie ma tam przywódców i podwładnych, nie ma osób wydających rozkazy i osób je wykonujących. Każdy jest tam sobie równy, organizacja działań odbywa się głównie na zaszyfrowanych kanałach IRC. Jednak przez taką właśnie horyzontalną hierarchę grupa ta jest praktycznie nie do rozbicia. Nie ma w kogo uderzyć, żeby zabolało wszystkich, nie ma kogo przekupić, żeby zamilkli. Jeden usunięty element zaraz mogą zastąpić trzy następne. I nie ma żadnego lidera, żadnego charyzmatycznego przywódcy, którego można byłoby postawić w złym świetle. Oto odpowiedź na wroga bez twarzy, którym są korporacje. Pojawił się bohater bez twarzy. I również jest w liczbie mnogiej.
Wciąż siedzimy w 2010 roku. Oto kij wie kto, kij wie gdzie rozpoczyna prace nad projektem pewnej ustawy. Informacje na temat prac zostają utajnione, tworzenie ustawy odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Nikt nic nie wie, cisza jak makiem zasiał, przyszedł kryzys. Ludzie więc nawet nie zwracali już na to uwagi, chwilę potem świat uderzyła wiadomość o arabskiej wiośnie ludów, wielki pęd ku wolność ogromnych mas ludzkich, który w ostatecznym rozrachunku, przynajmniej patrząc na to z punktu dnia dzisiejszego, kończy się spektakularnym sukcesem. Kryzys jednak nie ustępuje, nagle wiadomość o niechybnie zbliżającym się bankructwie Grecji. Europa wpada w panikę. Agencje ratingowe szaleją, na najwyższych pozycjach UE zwoływany jest szczyt za szczytem, z których niewiele wynika. Grecja tonie, lecz dziarsko wciąż utrzymuje się na powierzchni, niepokojące głosy zaczynają dobiegać również ze strony Włoch, gdzie na giełdzie panuje totalny chaos i anarchia. Wszystko jednak zostaje wyciszone i uspokojone, udało się opanować sytuację. Pozornie.
1 stycznia 2012 roku na niemal każdym serwisie informacyjnym, gazetach, telewizji, radiu, dominuje tylko jeden temat – PODWYŻKI! Artykuły spożywcze, ubranka dla dzieci, paliwo, prąd, gaz, węgiel… Generalnie – życie staje się coraz droższe. Sytuacja na rynku pracy coraz bardziej się pogarsza, miejsc pracy jest coraz mniej, stawki zarobkowe się nie zmieniają. Ludzie biednieją, są zmęczeni, wielu ledwo starcza do następnego miesiąca. Najważniejsze jest jednak to jak bardzo są zmęczeni i osłabieni panującą sytuacją, jak bardzo ich ona wycieńcza psychicznie.
I oto nadchodzi dzień 19 stycznia 2012 roku. Zamknięty zostaje jeden z największych (jeśli nie największy) serwis hostingowy – Megaupload, w ślad za nim pada Megavideo. Wszystkie niemal filmy, które można było oglądać na streamach zniknęły z sieci. Ludzie są wstrząśnięci wchodząc na stronę Megaupload i widząc informacje od FBI, iż strona została zamknięta. Okazało się też, że założyciel owego serwisu został zatrzymany i aresztowany, postawiono mu bodaj, o ile dobrze pamiętam, chyba 7 zarzutów. Zbiegło się to w czasie z próbą wprowadzenia w USA dekretu zwanego jako S.O.P.A. (Stop Online Piracy Act). Odpowiedź Anonymous była praktycznie natychmiastowa.
„19 stycznia 2012 grupa ta zaatakowała jednocześnie rządowe strony Stanów Zjednoczonych Departamentu Sprawiedliwości, FBI, strony wytwórni Universal Music Group oraz organizacji RIAA i Motion Picture Association of America w odwecie za zablokowanie serwisu megaupload.com i aresztowanie jego właściciela.” [Wikipedia]
Gorąco zaczęło się robić również w Polsce, 21 stycznia niemal cały polski Internet obiegła informacja o dokumencie zwanym jako A.C.T.A. (Anti-Counterfeiting Trade Agrement). Ów dokument ma przeciwdziałać piractwu, jednak robiąc to w bardzo inwazyjny sposób. Inwigilując nas, jako osoby korzystające z Internetu, śledząc każdą stronę, którą odwiedzamy, każdy plik, który przesyłamy i pobieramy, zbierać o nas setki i tysiące informacji bez naszej zgody, infiltrować nasze komunikatory, konta na portalach społecznościowych, a nawet skrzynki mailowe. Wszystko w imię ochrony własności prywatnej i własności intelektualnej. Przestudiowałem ten dokument od deski do deski, oto kilka fragmentów z niego wyciągniętych:
Artykuł 11
Bez uszczerbku dla prawodawstwa Strony dotyczącego przywilejów, ochrony poufności źródeł informacji lub przetwarzania danych osobowych, każda Strona zapewnia swoim organom sądowym, w cywilnych procedurach sądowych dotyczących dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej, prawo do nakazania sprawcy naruszenia lub domniemanemu sprawcy naruszenia, na uzasadniony wniosek posiadacza praw, by przekazał posiadaczowi praw lub organom sądowym, przynajmniej dla celów zgromadzenia dowodów, stosowne informacje, zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi, będące w posiadaniu lub pod kontrolą sprawcy naruszenia lub domniemanego sprawcy naruszenia. Informacje takie mogą obejmować informacje dotyczące dowolnej osoby zaangażowanej w jakikolwiek aspekt naruszenia lub domniemanego naruszenia oraz dotyczące środków produkcji lub kanałów dystrybucji towarów lub usług stanowiących naruszenie lub domniemane naruszenie, w tym informacje umożliwiające identyfikację osób trzecich, co do których istnieje domniemanie, że są zaangażowane w produkcję i dystrybucję takich towarów lub usług oraz na identyfikację kanałów dystrybucji tych towarów lub usług.
Artykuł 12, ustęp 2
Każda Strona zapewnia swoim organom sądowym prawo do zastosowania środków tymczasowych bez wysłuchania drugiej strony, w stosownych przypadkach, w szczególności, gdy jakakolwiek zwłoka może spowodować dla posiadacza praw szkodę nie do naprawienia lub gdy istnieje wyraźne ryzyko, że dowody zostaną zniszczone. W przypadku postępowania prowadzonego bez wysłuchania drugiej strony każda Strona zapewnia swoim organom sądowym prawo do podejmowania natychmiastowego działania w odpowiedzi na wniosek tymczasowych zastosowanie środków tymczasowych i do bezzwłocznego podejmowania decyzji.
Artykuł 27, ustęp 4
Strona może, zgodnie ze swoimi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi, zapewnić swoim właściwym organom prawo do wydania dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do zidentyfikowania abonenta, którego konto zostało użyte do domniemanego naruszenia, jeśli ten posiadacz praw złożył wystarczające pod względem prawnym roszczenie dotyczące naruszenia praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich lub pokrewnych i informacje te mają służyć do celów ochrony lub dochodzenia i egzekwowania tych praw. Procedury są stosowane w sposób, który pozwala uniknąć tworzenia barier dla zgodnej z prawem działalności, w tym handlu elektronicznego, oraz, zgodnie z prawodawstwem Strony, zachowuje podstawowe zasady, takie jak wolność słowa, sprawiedliwy proces i prywatność.
I tak dalej, i tak dalej. W tym momencie zapewne większości osób włos jeży się na głowie. Jednak okazało się, iż wcale nie trzeba było długo czekać na reakcję. Tego samego dnia około godziny 19:00 po kolei zaczęły padać strony sejmu, premiera, policji, ministerstwa spraw wewnętrznych i kilka innych stron. O godzinie 21:00 następuje atak DDoS na stronę parlamentu europejskiego. Pojawiają się zapowiedzi ataków na kolejne strony, między innymi na stronę TVN 24. Do wszystkich ataków przyznała się grupa Anonymous, która to też w 2 dni później obwieściła, że udało im się wejść w posiadanie tajnych materiałów, które były umieszczone na atakowanych serwerach, jeśli A.C.T.A. w Polsce przejdzie, ujawnią owe. Rząd rozpoczyna negocjacje, ministerstwa wystosowują listy do premiera z pytaniami w sprawie samego dokumentu i procesu jego wprowadzania. Porozumienie zostanie przez premiera podpisane 26 stycznia w Tokio, lecz czy wejdzie w życie – to pokażą następne dni.
Tyle faktów, teraz czas na opinie.
Z samego początku chciałbym się odnieść do panującej obecnie w Polsce sytuacji. Spójrzmy na strukturę kształcenia w naszym kraju. Dofinansowywane są ośrodki, które mają zawodowy profil kształcenia, ewentualnie uczelnie wyższe o profilu kierunków ścisłych, na przykład politechniki. Czy ktoś pamięta jednak o studentach nauk społecznych? Ktoś ich wspiera, pojawiają się jakieś programy pomocy dla nich wejścia na rynek pracy, jakieś perspektywy, oprócz kolejnych okazji do zostania niewolnikiem XXI wieku, który dumnie ze swoim niewolnictwem się obnosi, nazywając je stażem/praktykami? Nie ma. Człowiek, który kończy zawodówkę zazwyczaj przychodzi do domu po pracy i ma szczerze w dupie problemy tego świata, jest zbyt zmęczony żeby się o to martwić, bliższe mu są problemy związane na przykład z podatkami i rosnącymi cenami. Jednak taka osoba nie potrafi podać konstruktywnej krytyki systemu, w którym się znajduje, nie potrafi dokopać się do jego słabości i wynaturzeń, szczególnie w kwestii szeroko pojętej polityki społecznej. Ale my to potrafimy. Widać wiele osób na samej górze to boli, bardzo boli. Oni nie chcą, żeby ktoś widział ich dyktatorskie zapędy zrobienia z nas maszynek do pomnażania kapitału, w dodatku nie naszego. Spójrzmy teraz na współczesne wartości u ludzi, gdzie prestiż najczęściej kojarzy się z zasobnością konta, zarobkami z pracy. Jeśli nam nie daje się szans i porządnych perspektyw na wykonywanie dobrego zawodu, to oczywiście też nie będziemy mieli pieniędzy. Osoby takie mogą często pokończyć na kasach, w magazynach supermarketów, jako sprzątacze… A kto normalny będzie słuchał krytyki systemu kolesia, co smaży frytki? Co on może o tym wiedzieć, nie ma pieniędzy, ani dobrej pracy. Widać, że ten ktoś gówno wie. Jak na ironię zazwyczaj wie znacznie więcej, niż jego bogatsi rówieśnicy. System, w którym żyjemy wyznaczył nam cele, do których mamy dążyć za wszelką cenę, pieniądze, prestiż, piękny wygląd. Przypomina to scenę z filmu Wyspa, gdzie klonom ludzi, zanim jeszcze dano im pełną świadomość wgrywano program, który brzmiał mniej więcej „Jesteś wyjątkowy, jesteś specjalny, jesteś jedyny. Chcesz jechać na wyspę”. Zmieńmy teraz „jechać na wyspę” na „mieć pieniądze”, albo „być piękny”. Tadaaaam, czary mary! Szczególnie cały ten bullshit o wyjątkowości, to już przyprawia o mdłości. Gdyby każdy był tak bardzo wyjątkowy, to nigdy nie powstałyby takie dziedziny jak socjologia, psychologia społeczna, czy marketing, które bazują na zbieżnych elementach ludzkiej osobowości i tożsamości. Może się szybko okazać, że jeśli zdejmiemy całą tą otoczkę, którą nam się wmawia, to każdy z nas będzie znacznie mniej wyjątkowy, niż chciałby myśleć, że jest. I oto właśnie działanie różnego rodzaju korporacji, które to przecież kreują nasz styl bycia, ich reklamy są kojarzone, są obecne w codziennym życiu, często zatrudniają one trendsetterów, żeby nabić sobie i tak już grube kabzy.
Tu płynnie chciałbym przejść bezpośrednio do wydarzeń sprzed kilku dni. W USA przeciwko S.O.P.A. opowiedziało się Google, w Europie z A.C.T.A. walczą Anonymous. I co najlepsze i jedni i drudzy reprezentują interes społeczny. Ja się więc pytam – w jak chorym świecie przyszło nam żyć, kiedy w Ameryce interesów wąskiej grupy lobbystów bronią korporacje, a interesów społeczeństwa inna korporacja? W jak dziwnym społeczeństwie żyjemy, gdzie obywatele uciekają się do próśb do cyberterrorystów o to, aby ich bronili? Jeśli ten dokument miał zostać przepchnięty po cichu, to powstaje w ogóle pytanie o sens dalszego istnienia demokracji. Bo jaki w takich wypadkach mamy faktyczny wpływ na decyzje podejmowane przez osoby, które oficjalnie mają nas reprezentować? Jaki jest w takim razie sens istnienia rządu, który staje się wrogiem dla obywateli, komu coś takiego jest potrzebne? Oprócz korporacji.
Niewątpliwie jesteśmy świadkami ogromnych zmian, które dotykają naszą planetę. Mam wrażenie, że w cywilizacji zachodu dokonał się teraz jakiś kolejny przełomowy moment, osiągnięto znów jakiś punkt krytyczny. Pozwolę sobie wkleić fragment mojej rozmowy z przyjacielem:
Soul
Według mnie, to jest początek
Te korporacyjne pomysły
To nie jest "koniec świata"
To jest próba obrony, reakcja oporu wobec pewnych zmian cywilizacyjnych
Prawda jest taka, i o tym właściwie wiadomo, że stara formuła własności intelektualnej jest nie do obrony w dzisiejszej wymianie sieciowej danych
Prev
No nie jest
Przynajmniej bez inwazyjnych metod
Soul
Podobnie, jak stara formuła własności w ogóle, w przypadku rozbitej wlasności (akcje) i kapitału ponadnarodowego
To, co obserwujemy, to jest to samo, co się dzieje zawsze w historii
Masz pewne elity - takie jak dawne rycerstwo, arystokracja potem, samurajowie w feudalnej Japonii itd.
One zajmują w określonym systemie gospodarczo-kulturowym ugruntowaną pozycję
Ale wraz ze zmianami ta pozycja jest nie do utrzymania
Więc muszą odejść - muszą - może pamiętasz takie pojęcie jak "wymiana elit" ? - odejść
Ale jak masz dużo do stracenia (właściwie wszystko) - to nie chcesz odejść bez walki
Ta sama siła pchała samurajów z mieczami na karabiny cesarskich żołnierzy walczących za czasów rewolucji meiji
Metaforycznie rzecz biorac, rzecz jasna
Z tego samego powodu arystokratów wyparli przemysłowcy itd.
Jak myślisz, dlaczego Google popiera te akcje anty-ACTA?
Wcale nie z dobrego serca czy troski o internautów i wolność słowa
Prev
Bo google wie, że jego siła tkwi w jego użytkownikach
Soul
Google popiera te akcje dlatego, że jest awangardą nowej elity
Im słabsze stare elity po-przemysłowe
Tym silniejszy on ;]
To jest nowa siła oparta na kontroli przepływu informacji
Google nie ma maszyn przemysłowych, kopani, ziemi, statków itd.
Powiedziałbym, że jest tym samym czym elita przemysłowa walcząca przeciw dawnej arystokracji
Upadek starego systemu, to między innymi jego zwycięstwo
Bo oni nie mogą się dalej rozwijać w systemie kontrolowanym przez tych zramolałych starców
Prev
Ważne, że jest ktoś, kto się temu sprzeciwia metodami zgodnymi z prawem
Żeby nie uważano przeciwników ACTA za cyberterrorystów
Soul
To nie ma znaczenia
Historię piszą zwycięzcy
A ja nie mam wątpliwości, że zwycięży nowe
Prev
Może mieć spore znaczenie, bo obraz stron tworzy się w świadomości. Zależy kto skąd informacje czerpie.
Soul
A widzisz?
Prev
Zawsze mówiłem - fakt jest mało istotny, ważniejsza jest reakcja na ten fakt i jego miejsce w świadomości. Samo ACTA nie jest dla mnie tak istotne, jak ta cała reakcja nań.
Soul
Ważne są kanały informacyjne
Sam to przyznajesz
To kto wygra w starciu "Elita własności" vs "Elita informacji" ?
Prev
Czekaj, spytam Captaina Obviousa
Mówi, że to drugie
Soul
Thx, cpt. Obvious
Czyżbyśmy byli świadkami przełomu? Czy pęd ku wolności tym razem obraca się przeciwko monopolistom, którzy w swojej garści trzymają coraz więcej dóbr, usług i ludzi? Jak mówiłem – takim ludziom jak ja chce się zamknąć mordy. Mówienie o tym wszystkim jest dla wielu niewygodne. Ale wystarczy spojrzeć na komentarze, które pojawiały się pod różnymi artykułami, związanymi z całą akcją:
„ACTA to zamach na naszą i tak wątłą demokrację. Władza powinna działać na rzecz społeczeństwa, a działa na rzecz korporacji. To nie jest dobra demokracja skoro tak łatwo, za przyzwoleniem rządu, można wpłynąć na wolność słowa.”
„Dobrze im tak, skoro rząd chce wprowadzać ustawy o tak wielkim znaczeniu za plecami internautów i obywateli. Słyszeliście przedtem w telewizji albo w radiu o ACTA? Nie. A dlaczego? Bo nie mieliście się dowiedzieć. Potrzebujemy amerykańskich hakerów, żeby nas informowali o bieżącej sytuacji w kraju. ACTA jest niebezpieczna, cały Internet już o tym trąbi - póki jeszcze może.”
„Widać […], że nie do końca rozumiesz o co w tym wszystkim teraz chodzi... Owszem te sprawy o których napisałaś/eś są także tak samo ważne ale teraz zajmujemy się sprawą pierwszorzędną, ponieważ nie wyobrażam sobie żebym od 26 stycznia mógł żyć normalnie jak będę cały czas szpiegowany i moje życie będzie zależeć od paru łebków, którzy wymyślili sobie, że każdy człowiek ma żyć w taki sposób w jaki oni nam nakazują . Jeśli ta ustawa wejdzie w życie to będzie 2 komuna w Naszym kraju tyle, że pod przykrywką... Głód na świecie jest teraz dla mnie mniej ważny niż brak wolności osobistej oraz słowa. Pozdrawiam kumatych i tych którym nie jest wszystko jedno :) .”
Akcja, która miała miejsca pozwoliła podnieść społeczną świadomość na temat tego, co się wokół nas dzieje, jak bardzo niektórym nie w smak jest wolność człowieka i jak bardzo pragną oni władzy i kontroli. Ale na straży wolności zawsze będzie ktoś stał, ZAWSZE. Niezależnie od tego, czy będą to terroryści, cyberterroryści, czy korporacje, które w wolności obywatelskiej dostrzegają swoją przyszłość. Zadaniem, które ja sobie postawiłem jest to, aby o tym uświadamiać ludzi, pokazywać im jak wygląda obraz sytuacji, bez prawniczego bełkotu, bez naukowego żargonu. I choćbym miał skończyć jako pomywacz kibli na jakimś zadupiu, to nie zamilknę. Ponieważ nas nauczono patrzeć, nas nauczono widzieć. I sami musimy mówić o tym, co widzimy, skoro nikt takiej szansy nie chce nam dać. Ten wpis zakończę następującymi słowami:
Ach, ta straż
10 lat temu